Żyli długo i szczęśliwie
Tak zazwyczaj kończą się tylko romantyczne historie. Czy to jest happy end książki, którą właśnie przeczytaliśmy, czy zakończenie oglądanego filmu, każdy marzy o przeżyciu takiej historii. Szczęście jest tematem wielu piosenek, a także scenariuszy filmowych. Jest też jedną z pierwszych wartości, którą ludzie wymieniają jako swoje pragnienie. Ale czy miłość i szczęście w życiu są najważniejsze? Właściwie co to jest szczęście? Czy jest jakaś miara, która wskazuje – dotąd masz szare, smutne życie, natomiast po przekroczeniu tej wartości jesteś szczęśliwy? Czy można zmierzyć szczęście jak poziom cukru we krwi lub stan własnego konta?
To subiektywne odczucie. Kiedy pytam uczestników moich szkoleń, jak interpretują szczęście? – nastaje długa cisza. Po namyśle zazwyczaj padają odpowiedzi związane z innymi osobami. Respondenci pragną zdrowia i obfitości dla dzieci, partnera lub rodziny. Właściwie nigdy nie pada odpowiedź dotycząca ich własnej osoby. Dlaczego tak się dzieje? Jesteśmy altruistami? Czy to na wskutek wzorców wyniesionych z domu? Pewnie wpływ mają uwarunkowania kulturowe, nasza historia. Do tego wierzenia religijne, więc stawiamy siebie na drugim miejscu.
A może szczęście jest tak abstrakcyjne, mało realne, że nie widzimy siebie w takim stanie? Uznajemy, że dobrostan zarezerwowany jest dla innych? Tak mało nam się należy? Gdybyśmy jednak przyjęli, że zasługujemy na szczęście, to często padają odpowiedzi wskazujące, że szczęście i tak zależy od decyzji czy reakcji innych osób. Stajemy w polu odpowiedzialności „Bóg/los” lub „Inni”. Tak rzadko w pozycji “Ja” – brakuje nam wiary we własną moc sprawczą.
Podkowa na szczęście?
Kiedy pracowałam w korporacji moim szefem był niezwykle inspirujący człowiek. Każdemu nowemu członkowi Zespołu wręczał podkowę. Nie! Nie na szczęście! Akcentował fakt, że każdy jest kowalem własnego losu, zachęcał aby być proaktywnym. Ty też możesz!
Twoje decyzje lub ich brak będą manifestować się w życiu. Np. jeśli będziesz tkwić w związku, w którym dawno już wygasł żar, ale z obawy przed opinią innych lub ze strachu przed samotnością lub lękiem, że sobie nie poradzisz – możesz tak tkwić latami w marazmie. Będziesz się dusić w gryzącym dymie, który powoli będzie zatruwać Ci życie. Będziesz np. odwlekać decyzję o rozstaniu się z przyjacielem, którego energia przestała Ci odpowiadać. Ty urosłeś, rozwinąłeś się, on nie. Czeka Cię zatem strata czasu, bo ta relacja już nic nie wniesie w Twoje życie. Tak samo będzie z biznesem, pieniędzmi lub inwestycjami. To nie kwestia szczęścia, ale odwaga w podejmowaniu trafnych decyzji. Podkowa zawieszona na ścianie nic tu nie pomoże.
Załóżmy jednak, że cechuje Cię zdecydowanie, podejmujesz decyzje, wszystko układa się po Twojej myśli. Odczuwasz szczęście, czy będzie jednak ono permanentne? Zawsze pojawi się w Twoim życiu fakt, który je zburzy. Dlaczego tak się dzieje? Bo szczęście utożsamiane jest “motylami w brzuchu”, wysoką adrenaliną, z przyjemnością, a ta, jak powiedział Ajahan Brahm – buddyjski nauczyciel, opat klasztoru Bodhinyana w Australii – wyczerpuje się wraz z doświadczaniem. To, co początkowo było obiektem westchnień lub wyobrażeniem szczęścia jak np. urlop na Seszelach, po pewnym czasie będzie Cię nudzić. Za dużo słońca lub leżenie pod palmami zmęczy Cię, nawet kokosy przestaną Ci smakować.
Prawda jest tak, że lepiej płakać w Rolls-Royce niż jadąc na ośle
Szczęście się zużywa!?
Szczęście jest pojęciem abstrakcyjnym, niemierzalnym. Dążymy do osiągnięcia tego stanu, wierząc, że dopiero wówczas będziemy prawdziwie żyć. Zabijamy się o rzeczy materialne, które są tylko z pozoru ważne. Chociaż jak powiedział Osho – podziwiam Franciszka z Asyżu, który jeździł na ośle. Było to przecież torturowanie żywego stworzenia. Podróżowanie rolls-rolcem nie krzywdzi nikogo.
Osobiście uwielbiam podróże, jednak ani osłem, ani luksusowym autem nie przemierzałam globu. Pieniądze też uznaję za ważne – są energią i trudno bez nich żyć. Nie można też pomagać innym, kiedy kieszeń świeci pustką, bowiem wspiera się tylko z dostatku. Jednak ani podróże, ani pieniądze, nawet rodzina nie są dla mnie najważniejsze.
Po latach szarpania się w korporacji o pozycję, wynagrodzenie czy zwycięstwa w konkursach odkryłam magiczną wręcz rzecz. Miłość i szczęście w życiu nie są najważniejsze. To święty spokój jest najważniejszy. To on daje fundament do zbudowania szczęścia. Bez niego nie ma we mnie ekscytacji, żadnego uniesienia, nie odczuwam też żadnych negatywnych emocji. Stan średni to luksus – jak kiedyś podczas wspólnie prowadzonych warsztatów określił Jacek Rozenek. Stan średni nie oznacza bylejakości, to równowaga, balans – tłumaczył Jacek.
Tak właśnie się teraz czuję, jestem w harmonii i to jest każdego dnia najważniejsze moje zadanie. Dbam o spokój wewnętrzny, aby mieć go jak najwięcej. Wtedy z wdzięcznością przyjmuję wszystkie małe i większe cuda, które zdarzają się w moim życiu. Kiedy przychodzą niepowodzenia lub smutki – podchodzę z dystansem, nie rozpaczam. Rozpacz zawsze oddala od stanu średniego. Będąc w harmonii podejmuję rozsądne decyzje, zachowuję trzeźwość umysłu, wiem, że nic nie trwa wiecznie, zatem nie wpuszczam do mojej głowy czarnowidztwa i sabotujących mnie myśli. Stan średni pozwala mi również odczuwać, że zasługuję na obfitość i bogactwo, to materialne oraz mentalne i psychiczne.
Jak do tego doszłam?
Medytując. Właśnie tego nauczyli mnie buddyjscy mnisi. Tylko spokojna mogę się cieszyć rzeczami, które lubię lub dostarczają mi przyjemności. Mogę celebrować obecność ludzi w moim życiu. Mogę snuć plany na przyszłość, mam wysoką energię – mogę się nią dzielić i wspierać innych. Kiedy tracę harmonię, przewracam się z boku na bok, cierpiąc na bezsenność, spada moja moc. Nic mnie nie cieszy, nawet to, co osiągnęłam lub od dawna marzyłam.
Sprawdź też inny mój tekst “Jak odzyskać spokój w czasach niepokoju?“.
Stany średnie – korzyści
Ty też możesz nauczyć się być w stanie średnim. Co dzięki temu zyskasz?
- Balans personalny – będziesz w równowadze, pozwoli Ci to zachować wewnętrzny spokój.
- Będziesz zarządzać swoimi emocjami. Co to znaczy? Zrozumiesz, że dyskomfort, ból psychiczny czy irytacja to Twój sposób reagowania na rzeczywistość. To emocje wywołują wojnę w Twojej głowie. Taki masz wzorzec, tak Cię nauczono. Emocje są następstwem myśli, to one dają impuls do ciała. Myśli można zmienić.
- Zbudujesz dobre relacje z innymi, przestaniesz oceniać i krytykować. Brak wewnętrznej harmonii sprawia, że masz w stosunku do innych oczekiwania, a kiedy one się pojawiają – łatwo o rozczarowanie.
- Zmniejszy się pesymistyczne nastawienie do świata. Optymizm będzie miał więcej przestrzeni, aby gościć w Twojej głowie.
- Będziesz doceniać to, co masz. Zauważysz, że masz morze możliwości, wystarczy tylko, że zaczniesz działać.
- Będziesz bardziej cierpliwą osobą, trudniej będzie Cię wyprowadzić z równowagi. Zyskają Twoi bliscy, rodzina, przyjaciele.
- Lepszy sen. Spokój wewnętrzny jest najlepszym lekarstwem na bezsenność.
- Będziesz mieć wysoką energię, dotrzesz do swojej mocy.
Naucz się medytacji od podstaw
Jeśli chcesz chętnie Cię poprowadzę. Medytacja na początku jest trudna i nudna. Nie widać efektów, ciało się buntuje, bolą plecy. Do głowy przychodzą różne myśli. Po paru próbach większość ludzi się poddaje. To błąd! Aby przetrwać potrzebny jest nauczyciel, z którym masz tzw chemię, którego lubisz i masz zaufanie. To wystarczy. Na początku nie ważna jest szkoła, którą reprezentuje. Podstawy wszędzie są takie same.
Kliknij w poniższy link i zamów kurs. Nagrałam go w Tajlandii. Jest przepiękny. 8 lekcji video + 8 medytacji + podręcznik do ćwiczeń.
https://kanderjadwiga.pl/produkt/medytacja-dla-poczatkujacych-kurs-online/
Ściskam
Jadwiga